Mnie najgorzej stresuje rozmowa na "poważne" tematy. Niestety, mam to do siebie że dyskusji się poświęcam, wychwytuję niuanse, używam aluzji i rozbudowanych porównań. Co tu dużo kryć – popisuję się. Po angielsku to wszystko dla mnie jest nieosiągalne i po prostu rozmawiając z kimś czuję się jak debil, co niewiele ma do powiedzenia. I to mnie okropnie drażni.
Co do starszych ludzi tutaj, to miałem okazję rozmawiać z babcią, staruszeńką, ponad osiemdziesięcioletnią. Mówiła czystą, piękną angielszczyzną z której rozumiałem każde słowo.